W tym roku zaczęliśmy w ED formalną naukę historii. Nie chciałem, aby to była nauka opierająca się wyłącznie na wysoko przetworzonej, podręcznikowej wiedzy, więc postanowiłem sięgać nieco do źródeł. Z tego powodu nabyłem kilka kronik opisujących nasze dzieje średniowieczne.
Kroniki Galla, Kadłubka czy Wielkopolska są jednotomowe, kronika Długosza zawiera aż 11 tomów – z powodu finansów i miejsca zadowoliliśmy się na ten moment pierwszym tomem (fragmenty kronik są też dostępne w sieci). Mając kronikę w ręku łatwiej dziecku pokazać jej budowę, czy chociażby zwrócić uwagę o czym kronikarze pisali. Opowiadali nie tylko o dziejach bajecznych, czy prawdziwych wydarzeniach, o których wspomina się na lekcjach historii, ale również o opisach geograficznych albo „zwykłych” wydarzeniach, jak nieurodzaj i głód, albo pojawieniu się komety na niebie.
Jeżeli miałbym komuś polecić jedną kronikę to byłaby kronika Galla, w tłumaczeniu Romana Grodeckiego (widoczna na zdjęciu). Używany egzemplarz można zakupić naprawdę tanio. Warto zwrócić uwagę, że Gall nie podawał żadnych dat.
Dla mnie jako dla dorosłego, najciekawsze są dwa aspekty w przygodzie z kronikami. Pierwszym jest porównanie legend, które znamy współcześnie do ich pierwszych wersji. Niektóre zmieniały się mniej i były po prostu rozbudowywane (np. legendy o Piaście czy Popielu), a niektóre bardziej np. o smoku wawelskim (u Kadłubka to synowie Grakcha zabijają całożercę) czy Wandzie, która wcale do Wisły skakać nie musiała. Drugim aspektem łączącym się z pierwszym jest fakt brania kronikarskich tekstów poprzedników i rozbudowywanie ich – efektem tego jest to, że coś o czym wspomina Gall w postaci jednego zdania, u Długosza jest już kilkustronicową opowieścią.